Dlaczego banki nie odzyskują udzielonego kredytu?
12 marca 2018 2020-07-01 3:52Dlaczego banki nie odzyskują udzielonego kredytu?
Spłata kredytu zależy w dużej mierze od banku, który w razie problemów z terminową spłatą może pomóc kredytobiorcy w zmianie warunków kredytu, tak aby uwzględniała ona zaistniałe problemy i możliwości finansowe klienta.
Każdy, kto ma lub miał kredyt i kiedykolwiek doświadczał problemów z jego spłatą, pewnie dostrzegł lub zorientował się, że w podejściu banków jest coś niezrozumiałego, wręcz nielogicznego. Ja też tego doświadczam prowadząc negocjacje z bankami i doradzając klientom, jak wyjść z długów. Chodzi o podejście banków do propozycji składanych przez kredytobiorcę w celu restrukturyzacji kredytu, zmiany warunków spłaty. Banki w bardzo małym zakresie, prawie to się nie zdarza, akceptują propozycje kredytobiorcy. Standardem jest, że bank ma swoje oczekiwania i z góry odrzuca propozycje klienta, niezależnie od ich treści. Bank zasłania się tu “swoimi procedurami” i jest głuchy na sensowne rozwiązania proponowane przez klienta.
Przedstawiciele banku niechętnie podejmują próbę osobistego spotkania, opierając się tylko na wymianie korespondencji oraz działaniach windykacji telefonicznej i terenowej. W każdym z tych przypadków nie ma o czym rozmawiać z ludźmi, którzy dzwonią lub pojawiają się w imieniu banku. Na jakiekolwiek propozycje im składane oni odpowiadają “kiedy klient zapłaci?”, “czy klient zapłaci do tego i tego dnia?”, “bank oczekuje spłaty albo skieruje sprawę do komornika”. Najbardziej absurdalne jest stwierdzenie pracownika banku, że “rozumiem że klient nie zapłaci” – które pojawia się, gdy kredytobiorca składa propozycję odmienną od banku.
Do czego to prowadzi? Taka zamknięta postawa banku, nieczuła na sytuację finansową klienta, całkowicie ignorująca możliwości finansowe kredytobiorcy, powoduje, że bank kieruje sprawę do sądu. Podejście banku na pewno nie przyspiesza spłaty zadłużenia. Bank kieruje się przekonaniem, że uzyskanie wyroku w sądzie spowoduje, że kredytobiorca, którego nie stać było na zapłatę raty kilkaset lub kilka tysięcy złotych, teraz jednorazowo spłaci zadłużenie. Jest to błędne przekonanie banku, całkowicie nielogiczne. Bank nie podejmując żadnej próby zrozumienia sytuacji klienta, pogarsza swoją szansę na odzyskanie należności. W sądzie, o ile nie uda się obalić twierdzeń banku i wykazać niezasadności roszczenia, bank dostaje prawomocny wyrok o zapłatę. I co z tego?
Celowo nie opisuję całego mechanizmu postępowania sądowego i możliwości obrony, gdyż chcę pokazać, że to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest, czy bank odzyskuje swoje pieniądze. Po wyroku klient nadal nie płaci, bank zatem kieruje sprawę do komornika. Nawet gdyby klient chciał płacić, to bank oczekuje 20-30% opłaty uwiarygadniającej, a potem spłata zadłużenia w ciągu roku. Taka propozycja jest również absurdalna. Jak ktoś, kogo nie stać było na ratę, ma zdobyć kilkadziesiąt tysięcy, a potem wykrwawić się, aby spłacać po kilka tysięcy? Myślenie osób tworzących takie propozycje dalekie jest od zdrowego rozsądku. Jednakże przede wszystkim brakuje mi tu podejścia w celu zrozumienia indywidualnej sytuacji kredytobiorcy. Nikt z banku nie reaguje na informacje o braku wystarczających środków do spłaty, o chęci spłaty lecz na innych warunkach. Bank kieruje sprawę do komornika w przekonaniu, że komornik jest cudotwórcą i w cudowny sposób odkryje pieniądze i majątek dłużnika. I co dalej?
Z tego co zauważam, jeśli dłużnik nie ma majątku i nie ma wysokich dochodów, które komornik mógłby zająć i przekazywać do banku, to po kilku miesiącach egzekucji komorniczej komornik umarza postępowanie z powodu bezskuteczności egzekucji albo bank składa wniosek o umorzenie, gdyż dla banku perspektywa uzyskiwania po kilkaset złotych miesięcznie, jeśli zadłużenie wynosi kilkadziesiąt tysięcy, nie jest godna kontynuacji.
Po umorzeniu egzekucji dzieje się coś, co nadal dla mnie jest niezrozumiałe. Bank sprzedaje wierzytelność firmie zewnętrznej, tzw. funduszowi sekurytyzacyjnemu. To że sprzedaje, to jedno, ale sprzedaje wierzytelność za kilka, kilkanaście procent jej wartości. Wyjaśnię ten absurd. Bank na każdym etapie dochodzenia należności – polubownym, sądowym, egzekucyjnym – oczekiwał natychmiastowej spłaty albo taki miesięcznych rat, które nie są w żaden sposób realne dla klienta (np. spłata po 10 tys. miesięcznie), ale w momencie sprzedaży długu bank godzi się na jeszcze mniej, niż wcześniej klient proponował. W ten sposób bank pozbywa się niespłaconego kredytu.
Opisane działania banków są nielogiczne, nieracjonalne, niezrozumiałe. Czasem nie wiem, czy bankowi zależy na odzyskaniu należności, czy na przeprowadzeniu “zgodnych z procedurami” kolejnych działań windykacyjnych, aby przekonać się, że kredytu się nie odzyska i na końcu sprzedanie długu. Ja widzę to jako obojętność całej machiny bankowej, całego systemu bankowego na problemy kredytobiorców, którzy nie mają na spłatę raty. Tworząc te wszystkie procedury i wymogi banków nikt nie skupia się na takich mechanizmach, które dawałyby kredytobiorcom większe poczucie bezpieczeństwa. Nie chodzi tylko o to, jak to jest wprowadzone od niedawna, że bank musi rozpatrzeć wniosek restrukturyzacyjny, tylko o większe zmobilizowanie banków do uwzględniania indywidualnej sytuacji klienta. Odrzucanie propozycji kredytobiorcy tylko dlatego, że nie mieści się ona w “procedurach banku” w prostej linii prowadzi do niespłacenia kredytu, a potem do sądu, komornika i na koniec do sprzedania długu za kilka procent wartości. Bank, działając w ten sposób, nie odzyskuje całego kredytu.