W ostatnich dniach przeczytałem bardzo fascynującą książkę pt. Banki, pieniądze, długi. Nieznana prawda o współczesnym systemie finansowym (zobacz). Nie spodziewałem się, że można w tak przystępny i zrozumiały sposób opisać mechanizmy rządzące systemem bankowym. To co szczególnie mnie uderzyło, to fakt, że z książki można dowiedzieć się, że banki, udzielając nam kredytu, tworzą wirtualny pieniądz (cyfrowy pieniądz), który nam udostępniają. Wirtualny (cyfrowy) pieniądz, czyli zapis na rachunku bankowym, że bank ma takie pieniądze. To znaczy, że banki przed udzieleniem kredytu nie posiadają tych pieniędzy, które mają nam pożyczyć. Szokujące, prawda?
Okazuje się, że to nie bank centralny (NBP) “drukuje” pieniądze z niczego, jak to się często mówi w programach publicystycznych, tylko właśnie banki komercyjne, które udzielają kredytów. Bank udziela kredytu i tworzy po prostu nowy pieniądz. My fascynujemy się, że bank udzielił nam kredytu, a z punktu widzenia banku była to operacja zapisu środków finansowych na rachunku bankowym. Kilka kliknięć w systemie informatycznym i są nowe pieniądze, które następnie są nam udostępniane jako kredyt. Szokujące jest to tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że bank po udzieleniu kredytu zarabia na tych wirtualnych pieniądzach poprzez odsetki, inne opłaty, które pojawiają się w momencie spłaty kredytu w comiesięcznych ratach. A nawet zarabia już wcześniej, pobierając prowizję za “udzielenie kredytu”, za “przygotowanie wniosku kredytowego”. Czyli bank tworzy nowy, wirtualny pieniądz, a następnie zarabia na nim i to nie małe kwoty.
Autorzy książki stawiają tezę, że ta kompetencja banków do tworzenia pieniądza jest przyczyną zadłużania się Polaków. Bo gdyby Polacy nie mieli kredytów, a więc banki nie tworzyłyby wirtualnych pieniędzy w celu udzielenia kredytu, to banki nie mogłyby prowadzić swojej działalności, której jednym z elementów jest udzielanie kredytów i zarabianie na tym.
Oczywiście polecam zapoznać się z publikacją, aby bardziej zrozumieć cały mechanizm tworzenia wirtualnego pieniądza oraz aby każdy mógł wyrobić sobie swoje zdanie na ten temat. Ja na pewno zauważam, że mimo tych szokujących treści, w przestrzeni publicznej i medialnej w ogóle nie mówi się o tym, temat jest całkowicie przemilczany. Politycy przerzucają się odpowiedzialnością i nie szukają konkretnych rozwiązań, co więcej – nawet nie zbliżają się do wartościowych diagnoz.
Publikacja pt. Banki, pieniądze, długi… uświadomiła mi jeszcze bardziej, że nie ma potrzeby aż takiego zbytniego przejmowania się tym, że są problemy ze spłatą kredytu. Przecież bank i tak stworzył wirtualny pieniądz. Zauważyłem również w swojej praktyce, że nawet jak klient chce negocjować z bankiem warunki spłaty po wypowiedzeniu umowy kredytu lub na etapie komorniczym, to bank nie jest bardzo zainteresowany. Bank stawia takie warunki, które nie mogą być do spełnienia przez osobę, która przez kilka miesięcy nie płaciła rat kredytu, np. 20% opłaty wstępnej, aby bank w ogóle usiadł do stołu i zaczął dogadywać się. Dla banku liczy się tylko szybkie przeprowadzenie procedury windykacyjnej, sądowej i komorniczej, przekonanie się, że dłużnik nie posiada majątku i sprzedanie kredytu, długu firmie zewnętrznej jak Ultimo, Prokura, Kruk itp. To pokazuje, że bankowi nie zależy na dogadaniu się z kredytobiorcom. Nie zależy pewnie dlatego, że bank nie poniósł żadnych kosztów albo poniósł nieadekwatne do zysków w momencie udzielenia kredytu. Jak już zostało to powiedziane, bank stworzył po prostu wirtualny pieniądz poprzez zapis na rachunku bankowym, że taki pieniądz jest do dyspozycji.
Fajnie byłoby prowadzić biznes, mając taką możliwość jak banki. Przykładowo, sprzedawca rowerów nie musiałby martwić się o zakup czy zmontowanie roweru i poniesienie kosztów, ponieważ wystarczyłoby tylko stworzyć rower i następnie sprzedać go z zyskiem.